piątek, 8 czerwca 2018

Szydełkiem wyczarowane...



Tak, jak pisałam w pierwszym poście na tym blogu moje początki z szydełkiem wyglądały śmiesznie. Non stop coś mi się myliło i zabawa polegała na robieniu i pruciu tego co wydziergałam.  I tak to trwało i trwało. Pierwszą rzeczą, którą można było uwiecznić na zdjęciu była kokardka ( która zaginęła gdzieś w czeluściach komputera ), później rzuciłam się na głęboką wodę i zrobiłam Kicucha ( różowego królika, tak dla wyjaśnienia, bo chyba nie wygląda). Dziś jak na niego patrzę to tylko śmiać mi się chce. A prezentował się on tak:


Jak sami widzicie oczka po szydełku są mega nierówne, a wypełnienie widoczne jest. Ale byłam z niego taka dumna, że w tamtym czasie szalałam wprost z dumy. Później szydełko poszło w odstawkę, nie miałam czasu nawet na dzierganie. Aż do tego roku, przełomu maja i czerwca. Moja fumfela założyła grupę na FB. Dodatkowo ciągle na jej blogu pojawiały się nowe cuda. Postanowiłam wrócić do szydełka, ale już nie do klasycznej włóczki. Pierwsza moja styczność ze sznurkiem i jak to mówią pykło". Zakochałam się i to przede wszystkim zasługa świetnej jakości tegóż sznurka. Po pewnym czasie postanowiłam spróbować również włóczki T-shirt Yarn. I w niej również się zakochałam. Co do sznurka to pierwszą rzeczą jaką z niego wydziergałam była torebka. Duża, mieści A4 i z mega wygodnym paskiem ( szeroki i się nie wrzyna). 


I tak moja przygoda z szydełkiem się rozwija. Mam nadzieję, że będzie rozwijać się nadal. 

Przy okazji zapraszam Was serdecznie na mojego Facebooka: https://www.facebook.com/magoloveart/

oraz Instagram, gdzie dużo częściej można mnie "spotkać " : https://www.instagram.com/magolove.art/

A co do koleżanki, która "zaraziła" mnie szydełkiem, to serdecznie zapraszam do odwiedzin jej bloga, gdzie pojawiają się takie cuda, że czasem siedzę i się "gapię".